czwartek, 5 lipca 2012

sobota, 30 czerwca 2012

wyprawa po Mokotowie vol II

Spacerów mokotowskich ciąg dalszy. Niby zwykłe przemieszczanie się pomiędzy blokami, zaglądanie w podwórka, podglądanie leniwego życia odurzonych ciepłem ludzi na balkonach.
A jednak, po raz kolejny było w tym coś delikatnie magicznego. Zdarzyło się to samo dokładnie, co tydzień temu - miałam wrażenie powrotu do dzieciństwa. Patrząc na niektóre okna, z tyłu obserwując życie budowli nawiązujących w stylu do socrealizmu miałam wrażenie znalezienia się w świecie schyłkowego PRLu.

Tak, oczywiste, jest to wrażenie mylne. Wszystko przez to, że przecież tego okresu nie pamiętam. To coś w stylu "wyobrażenia o wrażeniu".

Nie bardzo też potrafię wytłumaczyć, dlaczego te odczucia wzbudzają we mnie tyle pozytywnych emocji. Doładowanie akumulatorów maksymalne.

Tydzień temu zaś miałam okazję pozdjęciować u p. H, zaprzyjaźnionego domu tymczasowego. Lubuję się w miejscach z dużą ilością kotów. I jedzeniem. Szpinakowym! Mniam :)




















sobota, 23 czerwca 2012

Jest zaskakująco w moim stylu

Pierwszy spacer w tzw. okolicy zaliczony. Zwiedziłam wszystko w lewo i do góry od nowego miejsca zamieszkania. A co najważniejsze - podoba mi się :)
Jest kilka miejsc staro przemysko wyglądających, z cegłowymi koszami na śmieci (z dziurkami na wysokości oczu, chyba każdy wychowany na trzepaku wie o czym mówię) i nawet maluchem, prawdziwym fiatem 126p w tle!
Przy tym dużo zieleni, drzew, trawników, ścieżek rowerowych. Aż ścisnęło wewnętrznie z braku psiego towarzysza przy tej wyprawie.

Dwie godziny śmignęły sama nie wiem gdzie. Wróciłam z kawą i nowym durszlakiem.
Dobrze, spokojniej, troszkę.

Chociaż i tak mam wrażenie, że dałam się nabrać.

niedziela, 10 czerwca 2012

niespodzianki

Po powrocie do domu, od progu usłyszałam komunikat:
- Przyszła do ciebie ważna poczta - oznajmił Mi.
W podskokach wpędziłam do pokoju i rozglądając się na prawo i lewo szukałam dużej paczki. Bo może to już Bardzo Mądre Książki przyszły? Ale nie, nic z tego.
- Na stole - dodał Mi, nie unosząc wzroku znad notatek.
I faktycznie, duża dość ładna koperta. Bez fajerwerków. Do momentu aż zauważyłam emblemat mojej Alma Mater.

Oho, czyżby już? pomyślałam.

Mając w rękach list i trudząc się nad jego szybkim otwarciem, w głowie postała mi jedna myśl - zapewne wyciągnę kartkę z obrazkiem złośliwego trolla podpisanym "chyba żartujesz". Przez cienki papier zdążyłam już wyczuć, że nie odesłali wszystkiego, co im przesłałam miesiąc wcześniej.

Chwila niepewności, rozginam kartę i wiem. Już WIEM. Uśmiech sam wypełza na usta, chociaż raczej niezdecydowanie. Bo to oznacza uziemienie na dwa lata w Miejscu Aktualnego Zamieszkania. Swoją drogą miejscu, którego nie znoszę. Oznacza to zobowiązania finansowe, jeżeli zdecyduję się zrezygnować w połowie i zerwać wszelkie okowy wyruszając na granice Lądu Upragnionego. A poza tym znaczy to, że wracam do statusu studenta, nawet jeżeli specjalizacyjnego podyplomowego :))))))))

piątek, 8 czerwca 2012

Strzelanie w oba kolana

Strzał w jedno, a zaraz potem drugie kolano uskuteczniłam w niebywale krótkim czasie.

Zarówno moje etyczno-filozoficzne kolano zostało sieknięte - bo w ciągu dwóch tygodni stałam czterokrotnie przed poważną decyzją i trzykrotnie wpasowałam się w rolę mi wyznaczoną przez los (jak zwał tak zwał). A dziś dodatkowo moje kolano zdroworozsądkowe nie wytrzymało naporu, uwydatniając brak racjonalizmu. W dziewięciu przypadkach na dziesięć niewylogowanie z portalu społecznościowego będzie skutkowało wpisem pod tytułem "jestem gejem/lesbijką" mam włochaty tyłek czy cokolwiek. W tym jednym oczywiste konsekwencje są brutalnie poważniejsze.

A ja czuję, że po prostu raz na kilka miesięcy muszę wpasować się w schemat Idioty przez wielkie I. Tym razem i tak czuję się dość usprawiedliwiona, biorąc pod uwagę brak stabilnego oparcia w pierwszym kolanie.

poniedziałek, 28 maja 2012

jak to się zmienia światopogląd

http://carlidavidson.photoshelter.com/gallery-image/Shake/G0000s_trsF9CDFI/I0000oapPiyRwZwU
Przez takie zdjęcia, zaczynam się cichutko podkochiwać w bullterierach. Natomiast przez autorkę tego bloga: http://weterynarzbezgranic.wordpress.com/ i lajkowane przez nią fotki na facebooku chyba porzucę swoje wielkie nadzieje i jeszcze ambitniejsze plany, dopracuję do dwóch lat praktyki i wyjadę do Arabii. I po cholerę mi tylko to swahili?

sobota, 26 maja 2012

ufff pufff

Czytując książkę o duchu kolei mogę sobie pozwolić na taki tytuł posta. Zwłaszcza, że skwar wściekły przez okna leje się idealnie na klawiaturę i krzesło komputerowe. Co sprawia, że podjąć pracy nie mogę. Tym samym odpisać na tonę maili, sensownych i tych mniej, czy też poopracowywanie adopcji nie wchodzi w grę.

Spędziłam dzisiejszy dzień bezproduktywnie, nie licząc boczniaków na obiad. Rozmowy z noworozwodnikiem, który swoją postawą mnie zadziwił. I rozbawił stwierdzeniem, że samiec w nowym mieszkaniu będzie miał ciężko. Czy ja wiem?

Tydzień temu strzeliłam kilka słit foci kocurowi szukającemu domu. Kocur prześliczny, kilkuletni, srebrzysto-biały. Lgnący do człowieka, aż opędzić się nie można. Tymczasujący u Szefowej, natomiast nie dogadujący się ze stadem, skonfliktowany, outsider taki. Ma kumplla - ślepego Ślepego. Kocura kumpla też dopadnę i obfotografuję. Niezwykle pożądanym by było, by razem znaleźli nową, wypasioną hacjendę. Mimo tego, że Ślepy jest ślepy.















I mimo tego, że Trójłapek ma deficyt kończyn w obręczy miednicznej :)